poniedziałek, 18 lutego 2013

spokój i porządek

Nie ma dla mnie bardziej inspirującego momentu niż ten, który następuję po uporządkowaniu mojego domu, pokoju lub tylko biurka. Nie wiadomo skąd to się bierze ale nagle wszystko staje się proste, jaśniejsze, wyraziste, mniej stresujące ....nagle w głowie pojawia się spokój, a zaraz za nim pomysły...które o dziwo, wydają się możliwe do realizacji.

W swoim życiu miałam różne fazy - kolekcjonowania, wystawiania na półkach swoich skarbów, otaczania się "starociami", otaczania się "skarbami ikei" itd. Każdy taki etap kończył się kolejnym opisanym pudłem, który musiał znaleźć się w piwnicy. Z uwagi na fakt, że w ciągu ostatnich 10 lat mieszkałam w  rożnych miejscach zanim osiadłam w tym swoim - wymarzonym, nauczyłam się tego, że obrastanie w przedmioty i niekończące gromadzenie ich (nawet w piwnicy) nie jest miłe, ani twórcze, ani świadczące o oszczędności czy szacunku do przedmiotów. Nieustanne gromadzenie zabiera energię, zabiera świeżość...

Kiedy nadchodzi ochota zmiany i spakowania nagle - zbędnych gratów do piwnicznego pudła zachęcam do pozbycia się ich na zawsze - chyba, że są cennymi rodzinnymi pamiątkami bądź przedmiotami, których odtworzenie nie będzie w przyszłości możliwe. Jest tyle lepszych alternatyw dla rożnych przedmiotów od pokrywania się kurzem i pajęczyna. Dla swoich znalazłam drogę na http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=28019667. Robię to od dawna pod innym loginem, dopiero teraz powiązałam to ze swoim blogiem.

W ten sposób tworzymy fajne relacje: nasze przedmioty stają się zdobyczami innych, a my zdobywamy kapitał na nowe przedmioty, które będą obecnie naszym środkiem wyrazu.

Pozbywanie się przedmiotów i zaprzestanie gromadzenia ich na wszelki wypadek nie jest proste. Wiem ponieważ często pomagam swojej rodzince w takich akcjach. 

Co stanowi dla was największa trudność w tym procesie? Może warto pomyśleć o tym z okazji nadchodzącej wiosny...



niedziela, 3 lutego 2013

spokój

Sobotni poranek. Spokój. Cisza. Brak pośpiechu. Biorę słój z kawą - koniecznie z aromatem czekoladowym. Sobotnia kawa to "tradycyjna polska po turecku". Obowiązkowo z zagęszczonym mlekiem. Nastawiam czajnik z wodą.

Zanim zagotuje się woda, biorę kostkę masła, szklankę cukru, dwie szklanki mąki i małą śmietanę. Wszystko mieszam ręką w szklanej misie. Również ręką formuję małe kuleczki delikatnie je rozgniatam i układam na brytfance wyłożonej papierem do pieczenia. Wszystko ląduje w piekarniku na 15 minut. 180 stopni. 

Woda zagotowana. Zalewam nią pachnącą kawę. Przez chwilę nie robię z nią nic. Patrzę. Delektuje się zapachem. 

Po chwili zapach ciastek unosi się w powietrzu. Jeszcze chwilę i ...
Mieszam zaparzoną kawę, dodaję zagęszczone mleko... pierwszy łyk. Spokój. Harmonia. Szczęście.
...wyciągam gotowe ciastka. Proste. Może brzydkie. Gorące. Smaczne. 



Zapraszam do tej chwili.